Znaczenie pierwszego Objawienia Matki Bożej w Fatimie – 13 maja 1917 r.

„Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On sam wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośba o nawrócenie grzeszników?”

Matka Boża w Fatimie

To jedno z pytań, które Maryja zadała dzieciom w Fatimie. Ostatnio pogłębialiśmy słowa Anioła, który przygotowywał Pastuszków do tego Pierwszego spotkania z Matką Bożą. Czytając uważnie zauważyliśmy jak wielkie bogactwo za sobą niosły i jaką głębię posiadały. A co dopiero Objawienia? Tak wiele treści w nich się kryje, które są aktualne także w dzisiejszych czasach. 

Jesteśmy w szkole zawierzenia i chciałabym teraz zatrzymać się i pogłębić pierwsze objawienie, które miało miejsce 13 maja 1917 roku.

To był zwykły dzień, Hiacynta z Franciszkiem i Łucją bawili się na szczycie zbocza Cova da Iria. W pewnym momencie dzieci zobaczyły błysk jakby błyskawicę. Wystraszyły się i podjęły decyzję o powrocie do domu, bo bały się, że nadchodzi burza. Jednak schodząc ze zbocza w kierunku domu ponownie zauważyły błyskawicę i idąc dalej ujrzały Maryję. Oczywiście jeszcze wtedy nie wiedziały, że to była Ona. A Maryja jak każda Matka najpierw pragnie uspokoić pastuszków i kieruje do nich słowa: „Nie bójcie się! Nic złego wam nie zrobię! Jestem z Nieba!” a następnie wyjaśnia powód swojej obecności. Za każdym razem jak czytam ten fragment te właśnie słowa bardzo mnie poruszają, wręcz rozczulają. Matka troszcząca się o dzieci. 

Zastanówmy się przez chwilę jaka była wtedy rzeczywistość, w której Matka Boża zdecydowała się objawić światu.

„Pierwsza wojna światowa, która miała zakończyć wszystkie wojny, groziła unicestwieniem Europy. 5 maja 1917 roku papież Benedykt XV pragnąc zakończenia działań zbrojnych, rozpoczął odmawianie nowenny do Królowej Pokoju. (…) W niedzielę, w ósmy dzień nowenny, Maryja odpowiedziała na modlitwy papieża (…) i po raz pierwszy ukazała się w Fatimie. Jej orędzie – dające nadzieję, ale zawierające także surowe ostrzeżenia – skierowane były do całego świata”[1] . 

(A.Apostoli)

I chociaż Maryja się objawia to przecież wojna wciąż trwa i patrząc na otaczający świat 1917 roku nic się nie zmienia. Tak jakby Bóg był głuchy na modlitwy i prośby…

Czy nie znamy czegoś takiego z naszego życia? Czy bywają takie prośby, które kierowaliśmy do Boga lub nadal kierujemy i do tej pory czekamy na odpowiedź? Czy czasami nie tracimy przez to cierpliwości i denerwujemy się, że Bóg nie słucha naszych próśb? 

Zapewniam Ciebie, droga siostro i drogi bracie, że Pan Bóg słucha zawsze i też zawsze odpowiada. Tylko my nie zawsze potrafimy zauważyć Jego odpowiedzi. A może masz wrażenie, że im bardziej się modlisz tym jest gorzej? Wtedy też masz chęć zaprzestać modlitwy? Jeśli czujesz takie rzeczy, jeśli z nimi się mierzysz, to mam dla Ciebie radę: właśnie wtedy trzeba zawierzyć wbrew nadziei. A przekonasz się, że jeśli wytrwasz w modlitwie zauważysz odpowiedź Boga. 

Idźmy dalej. Maryja pyta dzieci, czy chcą ofiarować się Bogu, aby znosić cierpienie jako zadośćuczynienie. Popatrzcie, najpierw uspokaja dzieci, rozmawia z nimi a następnie zadaje pytanie, które jest kluczowym pytaniem dla nas, nawet w XXI wieku. Skąd takie pytanie w ustach Matki? Bo Bóg pragnie naprawić świat. Chce, by człowiek powrócił do tego, co było kiedyś, kiedy żył z Bogiem w harmonii i zgodzie. Takim narzędziem naprawy jest właśnie cierpienie. Pan Jezus stał się człowiekiem, aby umrzeć za każdego z nas bez wyjątku z miłości. Cierpiał, tak jak cierpi człowiek. To cierpienie ofiarowane Bogu jest doskonałym narzędziem zadośćuczynienia. Pan Bóg daje nam niejednokrotnie wiele okazji do takiego „naprawiania świata”. Nasze choroby, niepełnosprawności, cierpienia psychiczne, fizyczne, duchowe…tak wiele tych cierpień na świecie…ważne jest by umieć je przyjąć i ofiarować. Od razu dodam, że ani Bogu, ani Maryi nie chodzi o to, byśmy sami sobie szukali dodatkowego cierpienia. Oni pragną, abyśmy potrafili zawierzyć całkowicie nasze życie Bogu i pozwolili na Jego działanie w naszym życiu. Jednak, aby umieć ofiarowywać cierpienie musimy nauczyć się kochać tak jak kochał Jezus. Do końca, bezwarunkowo. Św. Jan Paweł II mówił, że: „Cierpienie jest powołaniem do większej miłości”. Dokładnie tak jest. Tylko kochając Boga i drugiego jesteśmy w stanie ofiarować nasze cierpienia. 

Maryja jednak nie kończy na samym pytaniu, ale też ponownie dodaje dzieciom otuchy: Będziecie więc musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą!”.

Bardzo mnie denerwują tłumaczenia ludzi lub mówienie osobom, które cierpią: „będzie dobrze” a już jak słyszę, że „inni mają gorzej” to wkurza mnie to na maksa. Bóg nie tłumaczy cierpienia. On w to cierpienie wchodzi, dzieli je z nami. Bóg pociesza nas cierpiąc razem z nami, towarzysząc nam i obdarzając nam swoją łaską, której potrzebujemy, aby znieść to cierpienie. Papież Franciszek niejednokrotnie powtarzał, że kiedy spotyka się z osobami, które cierpią milczy, bo cóż można powiedzieć? 

„Człowiek jest dla Boga tak bardzo cenny, że On sam stał się człowiekiem, aby móc współcierpieć z człowiekiem, w sposób rzeczywisty, w ciele i krwi, jak to nam przedstawia opis Męki Jezusa. Stąd w każde cierpienie ludzkie wszedł Ktoś, kto je z nami dzieli i znosi; stąd w każdym cierpieniu jest odtąd obecne pocieszenie przez współcierpiącą miłość Boga, i tak wchodzi gwiazda nadziei”. 

(Benedykt XVI)

Następnie Maryja prosi dzieci, by odmawiały różaniec o pokój dla świata i koniec wojny. Jakże aktualne wezwanie, zwłaszcza gdy za wschodnią granicą trwa wojna i w tak wielu innych regionach świata. Rodziny się rozpadają, serce człowieka trwa w grzechu… a Maryja wciąż prosi: odmawiajcie różaniec. Nasze „TAK” powiedziane Jezusowi musi mieć odzwierciedlenie w naszym codziennym życiu, w codziennej modlitwie, która wprowadzi pokój do naszego życia, naszych rodzin, naszych serc. 

Ostatnią wydaje mi się ważną rzeczą w tym pierwszym objawieniu był gest Maryi. 

„Maryja rozłożyła po raz pierwszy ręce, przekazując nam światło tak silne, jak gdyby odblask wychodzący z Jej rąk. To światło przeniknęło do naszego wnętrza, do najgłębszej głębi naszej duszy i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu, który jest tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle” 

(s. Łucja, opowiadająca o pierwszym objawieniu).

Niesamowicie piękni i głęboki gest Matki Bożej… Dzieci przyjrzawszy się sobie w Bogu nie pragnęły niczego więcej jak wielbić Najwyższego. 

„Trójco Przenajświętsza, uwielbiam Cię. Mój Boże, mój Boże, kocham Cię w Najświętszym Sakramencie”.

(s. Łucja)

Światło, które ofiarowała im Maryja tak naprawdę dało pastuszkom przedsmak świętości, jakiej doznają w Niebie. W rękach Boga czujemy się bezpieczni. To, co do nas mówi wypływa tylko z Jego Miłości do nas. Dlatego tak ważne jest, by słuchać Jego głosu, by przebywając w Jego obecności uwielbiać Go i trwać przy Nim jak dzieci, w pokorze serca i z miłością. 

Patrząc na otaczający nas świat bardzo często możemy zauważyć, że wielu jest chętnych, by pracować i modlić się za dzieła Kościoła, ale niewielu jest gotowych przyjąć cierpienie. Gdy pojawia się bolesna sytuacja, pragną od niej uciec, a my wiemy, że cierpienie jest szczególnym powołaniem. 

„Cierpieć to zwyciężać. Modlić się to zwyciężać. Pracować to zwyciężać. Jednak z tych trzech dróg wiodących do zwycięstwa najbardziej chwalebna jest droga cierpienia”.[2]

A Ty? Jesteś gotowy każdego dnia ofiarowywać Bogu swoje cierpienia, trudności i próby?

Bł. Luigi Novarese mówi dziś do każdego, który być może cierpi:

 „Pan Bóg wybrał Ciebie, abyś pozostał z Nim, w Jego Pasji. Ty też, tak jak Madonna jesteś bliski sercu Jezusa, ponieważ Ty, tak jak i Ona czynisz wolę Boga. Pan Bóg niczego nie robi ot tak sobie. Ponieważ z bólu – i tu jest to piękno – unosi naszą duszę do Boga, który daje nam prawdziwą wolność i udziela prawdziwego pokoju”.

Niech te słowa będą dla Ciebie, Droga Siostro i Drogi Bracie zachętą do nieustannego kroczenia za Panem i odkrywania Jego woli w Twoim drogocennym życiu.

Beata Dyko SOdC 


[1] „Fatima. Szkoła Zawierzenia”, wyd. Apostolicum, str.69

[2] „Wielkie proroctwo Fatimy. Moje Serce zatriumfuje!”, prał. Joao Scongnamiglio Clia Dias EP, kraków, 2020, str. 43