Za co sprzedaję Chrystusa?

Byle uświadomić sobie,

Że jestem Judaszem…

Byle stanąć w prawdzie.

Bez lukru i pobłażliwości.

Za co ja sprzedaję Chrystusa?

Co pobrzękuje 

W sakiewce mojego serca?

Metaliczny szelest 

Miłości własnej.

Ja, ja, ja….

Judasz wyglądał niepozornie…

Wyglądał bardzo pobożnie.

Jeden z dwunastu.

Synchronizował swój krok 

Z krokiem Mesjasza.

Słuchał Słowa.

Widział cuda.

Mało?

Za co ja sprzedaję Chrystusa?

Jeszcze nie jest za późno,

By wyrzec się siebie.

Rozwiązać sakwę serca,

Wyrzucić srebrniki.

I prosić Jezusa,

By wypełnił mnie sobą.

Po brzegi.

Jeszcze nie jest za późno,

By zapragnąć być Janem.

Za co ja sprzedaję Chrystusa… ?

autor: Marta Przybyła

Liturgia Słowa przez trzy kolejne dni stawiała przed nami Judasza, tę najbardziej tragiczną postać z otoczenia Jezusa Chrystusa. Wczoraj uświadomiliśmy sobie, że było w nim za dużo człowieka, a za mało Boga.
Spróbujmy jeszcze dziś zatrzymać się przy tej postaci; spróbujmy poszukać, co z tego człowieka, z tego, co ludzkie, przeważyło nad tym, co Boże, co doprowadziło go do takiego czynu, jakiego się dopuścił. Przecież był Apostołem, którego Jezus wybrał, tak samo, jak pozostałych; któremu z taką samą miłością umywał nogi, jak uczynił to wobec wszystkich innych. Trzy lata chodził z Jezusem. Widział wszystkie Jego cuda. Otrzymał wszystko to, co inni Apostołowie, a jednak tylko on zdradził Jezusa.
Cóż doprowadziło go do takiego stanu, że stał się zdolnym do sprzedania swojego Mistrza?
Z Ewangelii wiemy, że Judasz, już od samego początku nie był człowiekiem uczciwym. Wciąż chodził własnymi drogami, szukał własnego interesu, a św. Jan, co słyszeliśmy w poniedziałek, napisał wprost, że „Judasz był złodziejem, i mając trzos (czyli będąc skarbnikiem), wykradał to, co składano”. A więc nieuczciwość, chciwość, okradanie innych, to te szczególne rysy zdrajcy, Judasza. A ponadto, był on człowiekiem bardzo interesownym. Towarzysząc Jezusowi, spodziewał się, że coś na tym zyska. Myślał, że Jezus, będąc tak bardzo sławnym, pociągnie za sobą lud, wyzwoli Izraela, sam zasiądzie na tronie, a jemu, Judaszowi, powierzy jakieś odpowiednie stanowisko. Tymczasem, słyszy trzykrotną zapowiedź męki i śmierci. I wtedy, w sercu Judasza rodzą się pytania: Czy warto iść za Kimś, kto pójdzie na śmierć? A co gorsze, czy on, Judasz, też ma iść tą samą drogą? Bo przecież Jezus żąda, aby Jego uczniowie wzięli krzyż i naśladowali Go. I tego dla Judasza było już za wiele. To nie była ta droga, jaką on sobie wymarzył. Widzi, że na tej drodze, niestety, nic nie zyska, że na Jezusie nic nie zarobi. Dlatego postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, sięga po ostateczność – w tej swojej chciwości zapędził się aż tak daleko, że sprzedał Jezusa za cenę jednego niewolnika, za trzydzieści srebrników.
„Przyjacielu, po coś przyszedł?” – zwrócił się do Judasza Jezus w Ogrójcu. Jakby chciał dać sygnał ostrzegawczy; jakby chciał powiedzieć: Judaszu, opamiętaj się, jeszcze masz szansę, jeszcze możesz zmienić tę swoją decyzję. Jednak Judasz do końca udawał przyjaciela, będąc ukrytym zdrajcą.
Niestety, współczesny świat również nie jest wolny od zdrajców. I chodzi nie tylko o tych, którzy zdradzają przyjaciół, którzy łamią podstawowe zasady, normy międzyludzkiej lojalności. Dziś też, wśród ludzi wierzących, możemy dostrzec wiele podobieństw do postawy tamtego Judasza. Czy są w naszej Ojczyźnie tacy? Są! Ileż to, w niedalekiej przeszłości, było takich przypadków, że ktoś przychodził na Mszę św. z dyktafonem w kieszeni, aby nagrywać kazania, a potem, za parę groszy, znosić funkcjonariuszom SB. Albo, ktoś przychodząc na Mszę św, modlił się przed ołtarzem, a potem, wieczorem, w melinie sprzedawał alkohol, nie bacząc na płacz dzieci, żon rozpijanych ludzi. A dzisiaj, takim rasowym Judaszem, jest ksiądz odstępca Roman Kotliński, posługujący się pseudonimem Jonasz; człowiek, który podobnie jak Judasz przez trzy lata chodził za Jezusem, pracując jako kapłan, a potem został założycielem antykościelnej organizacji, autorem i pomysłodawcą wielu oszczerstw przeciwko Kościołowi, podawanych na łamach książek i czasopism. I wreszcie zawiera sojusz z prześladowcami Kościoła i zbrodniarzami, jak choćby ostatnio, z zabójcą ks. Jerzego Popiełuszki, Grzegorzem Piotrowskim. Z tej swojej oszczerczej działalności, że zdrady Jezusa Chrystusa, czerpie korzyści finansowe, zupełnie jak tamten Judasz sprzed dwóch tysięcy lat. Ale trzeba jeszcze tutaj dodać, że każdy grzech, zwłaszcza grzech ciężki, jest zdradą Jezusa Chrystusa, jest podważeniem Bożej miłości, która Jezusa doprowadziła aż na krzyż. A to zdarza się chyba każdemu z nas.
Ostrzeżeni postawą Judasza, zastanawiamy się, czego winniśmy się strzec, na co powinniśmy uważać, ażeby nie upaść tak nisko, jak on. I przede wszystkim czyńmy postanowienia: nie szukania własnych korzyści za wszelką cenę, nawet za cenę zdrady Jezusa; nie szukania siebie, ale zaufania Jezusowi, bo On wie, czego nam najbardziej potrzeba, i tego nam hojnie udzieli, jeżeli pozostaniemy Mu wierni do końca. A jeżeli jednak zdarzy się upadek, to nie wpadajmy w rozpacz, jak Judasz, tylko prośmy Jezusa, a On wszystko nam wybaczy.

Pomóż nam więc, Panie, przezwyciężać nasze wady, zwłaszcza naszą chciwość, abyśmy przez ten Wielki Post, a szczególnie jego ostatnie wielkie dni, zjednoczyli się z Tobą, i w tej jedności wytrwali. AMEN.


źródło: http://homilieirozwazania.blogspot.com/2019/04/wielka-sroda-przyjacielu-po-cos-przyszed.html