O miłości obowiązku według Maryi

Żadnej miłości nie uczynimy zadość bez miłości obowiązków. Cóż to jest obowiązek, czyli zobowiązanie? Obligatio? Są to więzy włożone nam od Boga, więzy, bez których nie ma wolności. To ten głos, który nas mianuje dziećmi Bożymi i daje nam wolność tych dzieci. “Potargałeś więzy moje”, – woła prorok – “Oto ja służebnica Twoja”, mówi Maryja. W tym przyjęciu służby zrywają się więzy, rodzi się człowiek wolny, wolnością Bożą. “Kochajcie, a potem czyńcie co chcecie”, mówi św. Augustyn, oto warunek wolności, ale i zobowiązanie, obowiązek.

Dziecko Boże, wolne jest świętą wolnością, stosunkiem określonym najmędrszymi prawami, obmyślonymi przez miłość; w nich się przeto porusza z swobodą, płynącą z przekonania, że się na właściwym miejscu znajduje, że spełnia swój obowiązek.

Maryja słyszała głos tego obowiązku, na każdą chwilę swego życia, nie było w Niej wahania ani trwogi, lecz miłość chwili obecnej i w niej się spełniającej woli Bożej. Słuchała ciągle nowych rozkazów, jak sługa najwierniejsza, tym szczęśliwsza, im wyraźniej Pan przemawiał, im więcej żądał, – i w tej gotowości na wszystko czuła największą swobodę; pomiędzy Nią a Bogiem był raz na zawsze zawarty sojusz miłości, – Maryja przyjęła jego prawa i nie pytała już ani o ich znaczenie ani o ich doniosłość. Zobowiązała się do służby miłości i wiedziała, że Jej ta miłość nie zdradzi. Przez Jej usta nie przeszło narzekanie, przez Jej myśl nie przesunęło się oburzenie, a wiemy wszyscy, czego wola Boża od Niej żądała i przez co Ją przeprowadziła.

Obowiązki nie są łatwe, niekiedy ciążą nawet okropnie. Mają jeszcze to do siebie, że się powtarzają z nieubłaganą konsekwencją i ciągną za sobą znużenie, najtrudniejsze do niesienia ze wszystkich ziemskich trudności. Jeżeli trudność taka zastanie nas bezbronnymi wewnątrz, – powali nas od razu i staniemy o krok od rozpaczy.

Życie wewnętrzne, życie z Bogiem, jak jest z jednej strony rozjaśnieniem i wskazówką, tak z drugiej strony jest siłą i ratunkiem. Najcięższy obowiązek w świetle wiary inaczej się przedstawia, w stosunku uporządkowanym duszy z Bogiem, inaczej się nieść daje. Trudno od razu zrozumieć, że to co było ciężkim, z czasem staje się drogim przez jakąś słodycz nadziemską, łączącą nas najwyraźniej z Panem Bogiem. Ciężkość obowiązków jest niezawodnie bardzo owocną na wieczność, ale i na doczesność rzuca pewną cechę piękna z niczym nieporównaną. Doprowadzić do końca dzień bardzo pracowity, podzielić się między wiele zajęć i wielką liczbę usług dla bliźnich, – mieć zaledwie czas na odetchnienie i rozglądnięcie się w tym, co ważniejsze, co pilniejsze, – oprzeć na kilka chwil snu zmęczoną głowę i wstać rano aby znowu zacząć to samo, jest bohaterstwem poniekąd i samo w sobie niesie cichą nagrodę wielkim rzeczom przez Boga tu jeszcze obmyślaną.

Aby jednak zachować pogodę wśród trudnych zadań życia, trzeba czerpać siłę w modlitwie. Swoją siłą nic nie zdołamy. Dwóch kapłanów rozmawiało jednego razu z sobą; jeden był pobożny, a drugi pracowity. Ten ostatni rzekł: Muszę biegnąć, bo mam coś pilnego do załatwienia i nie zmówię już brewiarza. Na to rzekł pobożny: Jak to, czy sądzisz, że ci się cokolwiek powiedzie, jeżeli opuścisz najważniejszy dla księdza obowiązek? Divinum Officium, obowiązek Boży, nie może, jak tylko pomagać do wszystkiego; zmów najprzód brewiarz, a potem na wszystko czas znajdziesz! I tak się stało. Odtąd ów pracowity nie opuszczał brewiarza i więcej pracować mógł niż przedtem.

Patrzmy, aby to spełniać, jak Maryja spełniała Boskie swoje Officium. Zlecenie Boże najwyraźniej narysowane przed nami w obowiązkach związanych z powołaniem, z położeniem naszym, niechże nam będzie drogim, bo od Boga na dziś zesłane, a z miłością podjęte, zwiększy w nas i miłość Jezusa i Maryi i miłość świętych powinności naszych.

Z Tobą o Maryjo, daj mi żyć, kochać i pracować, wspieraj nieudolność moją, podnoś ducha, pokrzepiaj siły i wyproś mi poznanie i kochanie obowiązku.